Teraz Wallentin jest nieobecny Frank Stronach obsługuje. Wallentin nie chce oszacować, ile dostaje od byłego polityka i przemysłowca. Tyle: pieniądze na start zostały zużyte i teraz polega na darowiznach. Ile będzie potrzebnych crowdfundingu – na to też Wallentin nie chce odpowiadać. W każdym razie był przytłoczony zachętą, jaką otrzymał.
Jak w “Gołębniku”
Dziesięciolatek napisał do niego list i dał mu kieszonkowe, ponieważ chciał, żeby w Austrii coś się zmieniło. Tassilo Wallentin nie chce składać deklaracji poparcia do 1 września „z szacunku”, ponieważ w jego biurze dzieje się jak w „gołębniku”. Dzwonek dzwoni również w weekend, a ludzie przychodzą, aby przekazać mu swoje deklaracje poparcia. Wallentin opowiada o starszej kobiecie, która w sobotę stała przed jego drzwiami z chodzikiem i było 37 stopni.
W odróżnieniu Alexander Van der Bellen lub kandydat FPÖ Walter Rosencrantz jeśli nie podejmował akcji ulicznych, deklaracje poparcia pojawiały się bez akcji windykacyjnych. To uczyniło go „pokornym” i zachęciło go do ubiegania się o urząd. Jak w gospodarce rynkowej, musi być oferta – i taka jest oferta.
„Myślenie olimpijskie”
Wallentin chce być postrzegany jako „niezależny kandydat”, dla którego liczy się „duch olimpijski”. Oraz: „Biegnę w swoim wyścigu”. Nigdy nie rozumiał, dlaczego ludzie „głosują taktycznie” i chodzą do urn, „aby uniknąć kogoś innego”.
Przewodzi FPÖ, Rosencrantzowi i wyborcom taktycznym: „Każdy, kto wybiera wyróżniającego się członka bractwa z łaski Kickla, powinien mieć świadomość, że jest to stracony głos”. Nigdy nie wyląduje w odpływie.
W przeciwieństwie do Van der Bellena, on, Wallentin, nie ustanowiłby żadnych rekordów przekleństw w turkusowo-zielonej koalicji, „ale zamiast tego rysował czerwone linie dawno temu”.